poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 3

Rozdział 3

 *Odcinek dedykuję Lizie. Nie wiem czemu, ale pasuje mi Ona do jednej z bohaterek tego rozdziału~ To dla Ciebie Rybko!*

Witaj Kochana! Cieszę się, że Cię widzę. Ostatnio dowiedziałaś się z kim zapoznała mnie moja szalona Liz. Przyznaj totalne zdziwienie! Kto by pomyślał, że ja prosta dziewczyna z Polski poznam niegdyś najbardziej pożądanych facetów na świecie!
Całkowite szaleństwo prawda? Cóż...zapraszam Cię na dalszy ciąg mojej opowieści...

11 czerwca 2012r. poranek

Obudziły mnie promienie słońca przebijającego się przez zasłonki. Uchyliłam niepewnie jedno oko. To był mój ogromny błąd! Jasność całkowicie mnie oślepiła. Momentalnie zamknęłam oko, nakrywając się cienkim kocem po same uszy. Nie mogłam znieść rozsadzającego bólu głowy. Ile ja musiałam wczoraj wypić?! Próbowałam wytężyć swój  umysł i przypomnieć sobie całą imprezę, jednak ostatnie co pamiętam to dziki taniec z Billem na parkiecie i lejące się litry alkoholu przy stole. Kurwa co ja najlepszego zrobiłam! Pierwszy dzień w Los Angeles i od razu upijam się do nieprzytomności. Zajebiście teraz będę odczuwać skutki mojej głupoty. Jest mi niedobrze, boli mnie głowa i cholernie mnie suszy. Taak w tym momencie najbardziej potrzebuję wody. Zsunęłam niepewnie z siebie koc i podparłam się na łokciach. Starałam się przyzwyczaić do rażących moje oczy promieni. Kiedy "odzyskałam" wzrok, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na pewno nie był to mój pokój! Ani nie był to żaden inny pokój w domu Lizy! Cholera jasna gdzie ja jestem? Pomieszczenie było duże oraz gustowne. Ściany były w kolorze kawy z mlekiem, a na środku jasnej podłogi leżał puchaty, kremowy dywan. W wielkich oknach wisiały jasne zasłony. Wszystko w tym miejscu było idealnie ułożone. Panował tu ogromny porządek. Noo może nie licząc ogromnego, strasznie wygodnego łóżka na, którym spałam. Właśnie! Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że nie leżę na tym wielkim łożu sama. Niepewnie spojrzałam się na osobę, która spała sobie smacznie jak gdyby nigdy nic. Owa postać leżała do mnie tyłem, jednak mimo to byłam w stanie ją rozpoznać. Wyraźne rysy mięśni, krótkie, blond zmierzwione włosy, tatuaże...BILL! Matko co on...co ja...co MY robimy w jednym łóżku!? I to w samej bieliźnie! O nie...błagam tylko nie to! Nie mogę zostać matką w wieku 20 lat, po pierwszej nocy w nowym miejscu, z nowo poznanym facetem, w dodatku muzykiem!
- Kurwa...- Skomentowałam dosadnie swój obecny stan. Usiadłam po turecku na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Chciało mi się wyć z mojego nieodpowiedzialnego zachowania. Jak można być taką idiotką i przespać się z obcym facetem? Ja się pytam cholera JAK?
- Co jest...- Spytał Kaulitz zaspanym głosem.
- Cześć- Powiedziałam zażenowanym głosem do Blondyna. Chłopak momentalnie otworzył oczy, podnosząc się gwałtownie. Tak jak w moim przypadku nie było to dobre posunięcie, gdyż po chwili złapał się rękoma za głowę, puszczając przy tym wiązankę przekleństw w zapewne swoim ojczystym języku.
- Główka boli Kaulitz co?- Zapytałam się ironicznie przyglądając się jego żałosnej, zbolałej minie.
- Scheiße!- Zaklął opadając na poduszki- Która jest godzina?- Spojrzałam na zegar stojący na stoliku nocnym.
- Za 20 pierwsza- Westchnęłam cicho- Masz tu wodę?
- W szafce. Wyjmij sobie- Powiedział. Posłuchałam go i po chwili czułam jak moje gardło wypełnia przyjemna ciecz. Tego mi było trzeba- Daj mi też- Powiedział Bill podnosząc się do pozycji siedzącej. Wziął ode mnie butelkę wypijając resztę.
- Pamiętasz coś z nocy?- Zapytałam się chłopaka z nadzieją, że coś mu świta, jednak sądząc po jego stanie, pamięta On tyle samo co i ja.
- Kompletna pustka- Mruknął tym samym niszcząc moją złudną nadzieję- Może reszta będzie coś pamiętać. Chyba nieźle się wczoraj wszyscy bawiliśmy- Dodał uśmiechając się delikatnie. Odwzajemniłam jego gest- Chodźmy ich poszukać.
- Dobry pomysł- Powiedziałam wstając z łóżka, jednak spojrzałam na swój skąpy ubiór i stwierdziłam, że nie wyjdę tak z pokoju- Bill masz może jakiś szlafrok czy coś?- Zapytałam. Blondyn mruknął coś niewyraźnie pod nosem, wyciągając z szafy szare okrycie. Kiwnęłam głową dziękując mu. Sam naciągnął na siebie tylko jeansy. Obie skierowaliśmy się spokojnie na dół. Weszliśmy do ładnej ciemno zielonej kuchni, która świeciła pustkami, następnie odwiedziliśmy salon, który tak samo jak poprzednie pomieszczenie był pusty. 

- Gdzie oni są?- Zapytał się cicho Bill. Spojrzał się na mnie, na co ja wzruszyłam ramionami. Dziwne dom wydawał się być opustoszały. O ile się nie mylę to Tom nie pił w nocy, więc czemu miałby spać do tak późnej pory.
- Chodź jeszcze do sypialni Toma. Może tam są- Westchnął blondyn.
- Ejj może lepiej nie. Wiesz pewnie Ria jest z nim czy coś- Powiedziałam niepewnie, zatrzymując chłopaka. Ten spojrzał się na mnie zdziwiony po czym uśmiechnął się szeroko.

- Wątpię. Znając życie to Tom odwiózł ją w nocy do domu.
- To ona nie mieszka z Wami?- Zapytałam się go tym razem nieco śmielej.
- No co ty! Może i jest z moim bratem już dłuższy czas, ale nie jest to nic na tyle poważnego, żeby zamieszkali razem- Zaśmiał się cicho chłopak- Chodź

Było mi tak trochę głupio wypytywać Billa o życie prywatne jego brata, jednak z drugiej strony nie jest to jakaś tajemnica. W końcu nie wypytuję Go o numer konta bankowego czy coś. Chwile potem staliśmy już pod sypialnią gitarzysty. Blondyn przyłożył lekko ucho do drzwi, aby usłyszeć ewentualne szmery, jednak nie słysząc żadnych oznak życia wparował do pomieszczenia. Pokój był równie gustowny jak i Billa. Jedna ze ścian, przy której stało łóżko, była pomalowana na ciemno szary kolor, natomiast pozostałe na biało. Na jasnej podłodze leżał niewielki, puchowy, granatowy dywanik. Po lewej stronie pomieszczenia stała duża szafa wnękowa z lustrem. Po prawej były duże drzwi na balkon, a obok nich stało małe biurko z laptopem. Na wprost nas stało wielkie łoże, na którym spały dwie postacie. Razem z Billem wymieniliśmy rozbawione spojrzenia, widząc Toma rozwalonego na pół łóżka oraz Lizę wtuloną w jego ramię. Wyglądali strasznie słodko.
- Dobra chodź na dół. Zrobimy śnia...właściwie to już obiad i poczekamy na nich- Pierwszy odezwał się Bill ciągnąc mnie w stronę drzwi. Widać mu tak samo jak i mi szkoda było budzić dwójkę śpiochów. Udaliśmy się w stronę kuchni, aby zrobić kawę oraz coś do jedzenia.
- Lubisz makaron, prawda?- Spytał się mnie z nadzieją chłopak.
- Najlepiej z sosem- Odpowiedziałam uśmiechając się szeroko.
- Czyli problem obiadu mamy rozwiązany. Myślę, że najpierw się ogarniemy, a dopiero zabierzemy się za jedzenie.
- Dobry pomysł- Przytaknęłam mu- Mógłbyś pożyczyć mi jakąś bluzkę? Nie mam tu swoich rzeczy, a przyznam, że wczorajszą sukienkę zalałam wódką oraz jakimiś innymi, kolorowymi specyfikami- Mruknęłam krzywiąc się delikatnie na myśl, że moja ukochana sukienka najprawdopodobniej będzie musiała iść do śmieci.
- Pewnie. Chodź na górę to czegoś poszukamy- Zdziwiłam się kiedy weszliśmy ponownie do sypialni Toma, zamiast do sypialni Billa. Chłopak zaczął szperać w szafie brata- Trzymaj. Masz tu jakieś ciuchy Rii. Powinny być dobre. Ręcznik są w szafce w łazience. Kosmetyki też się jakieś znajdą, więc czuj się jak u siebie- Odparł blondyn szczerząc się szeroko.
- Dzięki. Jesteś pewny, że Ria nie będzie zła?- Zapytałam się posyłając mu wdzięczny uśmiech.
- Jestem pewny.
Wzięłam rzeczy po czym skierowałam się do najbliższej toalety, w celu doprowadzenia swojego stanu do porządku.
- Matko...- Mruknęłam widząc swoje odbicie w lustrze. Perfekcyjny makijaż z poprzedniego wieczoru mógł dziś mi służyć śmiało za charakteryzację do horroru. Resztki tuszu oraz kredki rozmazały się na policzku, natomiast błyszczyk zamiast błyszczeć na ustach, błyszczał na brodzie... Wyglądałam koszmarnie! I pomyśleć, że w takim stanie widział mnie Bill. Zdjęłam z siebie szlafrok, wyjęłam czysty ręcznik i wzięłam szybki prysznic. Osuszyłam dokładnie ciało po czym założyłam ciuchy, które pożyczył mi wokalista. Ria i ja mamy takie same rozmiary, więc były one sam raz. W szafce z ręcznikami znalazłam suszarkę, więc postanowiłam wysuszyć mokre włosy. Podczas suszenia dostrzegłam na parapecie okna kilka kosmetyków, o których najprawdopodobniej mówił blondyn, więc postanowiłam, że pomaluję się delikatnie. 





Chwilę potem byłam już w kuchni, w której gotował Bill. Miał na sobie ciemne jeansy oraz zwykły szary podkoszulek. Pod nosem nucił sobie jakąś piosenkę.
- O już jesteś. Możesz mi podać z lodówki sos?- Poprosił mnie uśmiechnięty chłopak. Zauważyłam, że humor mu dopisywał.
- Już Ci daję. Wiesz Bill...w łazience zauważyłam kilka kosmetyków, więc ich użyłam. Mam nadzieję, że nie jesteś zły- Zapytałam się z nadzieją.
- Oczywiście, że nie. W końcu mówiłem Ci, ze masz się czuć jak u siebie- Odparł mieszając makaron.
- To świetnie. W czym Ci mogę pomóc?
- W szufladzie znajdziesz sztućce, a tam w szafce wysoko są talerze. Rozłóż je na stole, jakbyś mogła.
- Już się robi- Uśmiechnęłam się szeroko, biorąc się za nakrywanie do stołu. Najpierw wyjęłam czarne, kwadratowe talerze, które położyłam na szklanym stole w jadalni, następnie zgodnie z zasadą ułożyłam sztućce. Na koniec kubki z kawą zalałam wrzącą wodą, które również zaniosłam na stół.
- Myślę, że nie będziemy czekać na nich- Powiedział Bill po czym nałożył nam porcję obiadu i zasiadł do stołu uprzednio życząc mi smacznego.
- Nieźle gotujesz- Pochwaliłam blondyna próbując przygotowany przez niego posiłek.
- Dzięki, jednak to Tom jest tym zdolniejszym bliźniakiem- Westchnął głośno, na co zaśmiałam się głośno.
- Muszę spytać się go o noc, bo przyznam, że nic nie pamiętam- Mruknęłam.
- Ja też nie. Mam tylko małe przebłyski, ale nic więcej.
- Bill...no, bo my spaliśmy razem, więc no wiesz, czy my...- Podjęłam próbę tematu, który nie dawał mi spokoju, jednak blondyn mi przerwał
- Chcesz wiedzieć czy uprawialiśmy seks?- Zapytał spoglądając na mnie z lekkim rozbawieniem. Potwierdziłam nieśmiało skinieniem głowy- Nazywaj rzeczy po imieniu Ellie. Wiesz to, że ludzie śpią w jednym łóżku to nie oznacza, że musieli się ze sobą przespać. Co prawda nie pamiętam nic z nocy, ale jestem pewny, że nie zaciągnąłbym Cię od razu do łóżka. Jesteś naprawdę świetną dziewczyną. Poza tym dziwnie byłoby uprawiać seks z koleżanką- Zaśmiał się Bill. Na jego słowa uśmiechnęłam się delikatnie. Fajnie wiedzieć, że szanuje mnie i nie traktuje jak pierwszą lepszą dziwkę.
- Dzięki. Właśnie to chciałam wiedzieć.
- Cześć- Rozmowę przerwał nam zmęczony głos Toma.
- Ooo czyżby książę się już obudził?- Dogryzł mu blondyn, widząc zmarnowanego bliźniaka- Gdzie Liz?
- Woody!- W odpowiedzi usłyszeliśmy tylko jęk szatynki. Podeszła ona do gitarzysty chowając głowę w jego ramieniu. Śmiać mi się chciało widząc ich ledwo co przytomnych. Jakoś my z Billem tak rano nie wyglądaliśmy.
- Siadajcie póki ciepłe- Powiedziałam wstając od stołu, aby nałożyć im makaronu. Dwójka powolnym krokiem zasiadła przy stole.
- Wody! Nie jedzenia...-Mruknęła skacowana Liz. Zgodnie z jej prośbą podałam jej szklankę z piciem, a gitarzyście podałam jedzenie.
- O której my w ogóle wróciliśmy?- Zapytałam się.
- Na pewno było grubo po 3trzeciej- Odezwał się Tom- Wyspaliście się gołąbeczki?
- Taak...gołąbeczki?- Bill uniósł brew patrząc się zdziwionym wzrokiem na brata.
- No wiesz...wczoraj jak chciałem odwieźć dziewczyny do domu to Ty zapowiedziałeś, że w żadnym wypadku, bo one będą spać u nas. Razem z Ellie siedzieliście objęci z tyłu samochodu i śpiewaliście nam przeboje Neny...przyznam, że nie było to przyjemne dla moich uszu, ale wybaczam Wam. Widać, że świetnie się bawiliście- Zaśmiał się głośno i zaczął dalej streszczać nam noc tym razem zwracając się do szatynki. Spojrzeliśmy z Billem na siebie zdziwieni- Natomiast Liz już w klubie nie wytrzymała napięcia i zasnęła z głową na stole. Cóż...to nie był Twój dzień Słońce. Jakoś zawsze dłużej się bawiliśmy. 

- A Ria?- Zapytała się już lekko rozbudzona dziewczyna.
- Ria pojechała do domu po pierwszej. Była zmęczona i nie chciała nam psuć zabawy, więc zamówiła taksówkę.
- Kurwa głowa mi pęka. Nie wytrzymam- Jęknęła cicho szatynka. Zaśmiałam się widząc jej zbolałe spojrzenie. Chwilę potem dziewczyna zrobiła się blada na twarzy i z zasłoniętą buzią poleciała do toalety. 

- Kac morderca nie ma serca- Skomentował sytuację Bill.
- Rano nie byłeś lepszy- Odgryzłam mu się. Po czym zwróciłam się do starszego Kaulitza- No właśnie Tom, czemu my spaliśmy razem?

- Trzeba było iść spać z Lizą. Mówiłem Ci, ale ona poszła do mojego pokoju, a Ty z Billem do jego, więc postanowiłem Was nie budzić- Powiedział Tom upijając łyk kawy z kubka.
- W mojej głowie panuje totalna pustka...serio nic nie pamiętam- Westchnęłam cicho.
- Wiesz jakbym pił tyle co Wy to też bym nie pamiętał- Zaśmiał się głośno Tom- Może to i dobrze, że byłem kierowcą, bo tak to kto, by was wprowadził do samochodu.
- Kurwa- Po raz kolejny rozmowę przerwała nam Liza, która blada jak ściana usiadła przy stole. Położyła głowę na stole wzdychając głośno.
- Oj Liza coś czuję, że chyba będziemy się zbierać- Powiedziałam do szatynki głaszcząc ją po ramieniu- i tak nieźle zabawiliśmy u Chłopców.
- No co Ty Ellie! Siadaj na tyłku i siedź. Gdzie Ci się tak śpieszy...poza tym czuję, że ona i tak nie jest w stanie póki co normalnie funkcjonować- Odezwał się Tom próbując nas zatrzymać- Mam pomysł. Może zostaniecie u nas jeszcze to obejrzymy wieczorem jakiś film czy coś. Będzie fajnie.
- Niee Tom. I tak już długo u Was jesteśmy- Odpowiedziałam. Głupio mi było tak siedzieć bliźniakom na głowie cały dzień. Na pewno mają swoje plany.
- Tom ma rację- Odezwał się Bill uśmiechając się szeroko- To żaden problem. Mało to razy Liz u nas spędzała noce i dnie po imprezach. Rozgośćcie się.
- No nie wiem...
- Ellie siadaj na dupie i daj mi spokój. Nie dam rady dojechać do domu. Czuję, że...matko znowu- Powiedziała szatynka i po chwili znowu leciała do łazienki. Taa chyba faktycznie nie będę ryzykować, że zarzyga im samochód.
- No to postanowione!- Klasnął w dłonie wesoły Tom- Zaraz pojadę do sklepu zrobić jakieś zakupy i może zadzwonię do Rii. Zapytam się czy ma ochotę z nami spędzić miło wieczór.
- Dziękuję Wam za wszystko- Byłam wdzięczna Kaulitzom, że znoszą nas jeszcze. W końcu i tak nadużyłyśmy Ich gościnności- Noo to ja posprzątam po obiedzie, a wy...niech któryś zajrzy do tej rzygającej cholery. Proszę
- Idź Bill do niej, ja zadzwonię do Rii- Odezwał się Tom rozdzielając zajęcia. Blondyn poszedł sprawdzić co z szatynką, a Tom poszedł zadzwonić do czerwonowłosej.
- No czeeść Ria...-Usłyszałam coraz bardziej oddalający się głos Kaulitza. Zaśmiałam się cicho. Kto by pomyślał. Jeszcze dwa dni temu byłam w Polsce, a dziś jestem w L.A i to na dodatek w domu moich idoli. Noc spędziłam w najlepszym klubie jaki do tej pory widziałam. Wieczór przetańczyłam z moim nastoletnim ideałem, a rano budzę się w łóżku jego brata! Czy może zdarzyć się coś jeszcze bardziej zaskakującego? Gdyby ktoś mi rok temu powiedział, że tak będzie wyglądać mój początek pobytu w Los Angeles to chyba bym go wyśmiała. Bo faktycznie wątpię, żeby ktoś o normalnych zmysłach uwierzył mi w takie coś. Przeważnie takie historie  dzieją się tylko w Hollywoodzkich filmach. A jednak...to jest prawda. Boję się, że to wszystko sen, który był tak realny. Obudzę się i znowu będę w swoim małym pokoju. Niczym nieprzypominającego Te sypialnie. Cóż...nie zostaje mi nic innego jak czerpać jak najwięcej z tego co mogę teraz przeżywać. Marzenia są po to, aby je spełniać...





KONIEC ROZDZIAŁU 3.



Na dziś to tyle...mam nadzieję, że podobał się Wam dzisiejszy odcinek. Mi osobiście niekoniecznie...niestety brak weny robi swoje :D Zapraszam do komentowania.
Buziaki Miśki ;*

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 2

Rozdział 2

Cześć! Znowu się widzimy. Mam nadzieję, że ostatnim razem zaciekawiłam Cię trochę. Dziś znowu kontynuuję poprzednią opowieść, w której się trochę wyjaśni. Miłego Słuchania!

10 czerwca 2012r. ok. 19:00

Elizabeth w biegu zamknęła drzwi i pędem ruszyła w stronę auta. Ja natomiast szłam wolnym, niepewnym krokiem. Przyznam, że cholernie się krępuję, ponieważ nie wiem co mnie czeka. "Spokojnie Eliza. Oddychaj głęboko...jeszcze tylko kilka kroków dzieli Cię od małego sukcesu, bądź od porażki. Niee...nic się nie stanie jak zrobisz z siebie totalną idiotkę. Takie rzeczy się zdarzają. No, bo co w końcu możesz takiego zrobić? Przewrócić się na tych cholernych butach i złamać rękę? A może porwać sobie sukienkę? A może..DOŚĆ Ellie! Zachowuj się normalnie!". Zauważyłam, że znajomi Liz, którzy z nią rozmawiają stoją do mnie tyłem. Miałam krótką chwilę na zlustrowanie ich. Wraz z dziewczyną stałą trójka nieznajomych mi osób. Sądząc po sylwetkach i po wzroście- 2 mężczyzn i jedna kobieta. Wszyscy rozmawiali i śmiali się, jednocześnie paląc papierosy. Audi stało włączone, a z jego środka leciała jakaś dyskotekowa muzyka.
- Noo i dlatego więcej nie mam zamiaru iść do tego klubu. Mówię Wam tam było potwoornie!- Powiedział któryś z mężczyzn, wyraźnie zniesmaczony, na co pozostali zareagowali śmiechem.
- Ooo już jesteś!- Krzyknęła wesoła szatynka, wyrzucając wypalonego peta. Podeszła i złapała mnie za rękę. Cała trójka jak na zawołanie się odwróciła.
- Kochani poznajcie się. To jest Ellie- Powiedziała. Wszyscy uśmiechnęli się szeroko i zaczęli mi się przedstawiać.
- Miło mi Cię poznać Ellie. Jestem Bill- Zawołał bardzo wysoki, szczupły blondyn. Miał lekki zarost, a jego twarz zdobiły liczne kolczyki. Na nosie miał czarne ray bany. Ubrany był w czarne jeansy, prześwitującą bluzkę oraz skórzaną, czarną kurtkę. Wokół pasa miał zawiązaną czarno czerwoną koszulę w kratę. Był naprawdę przystojny.
- Cześć jestem Ria- Po blondynie podeszła do mnie zgrabna, średniego wzrostu kobieta. Wydawała się być starsza od Billa. Miała długie, czerwone włosy. Ubrana była w krótką, dopasowaną czarną sukienkę. Na nogach miała dosyć wysokie szpilki, które dodawały jej wzrostu. Była całkiem ładna.
- Hej jestem Tom! Miło mi Cię poznać Ellie- Powiedział również bardzo wysoki mężczyzna z upiętymi ciemnymi dredami oraz lekkim zarostem. Miał ładny uśmiech, a jego srebrny kolczyk w wardze dodawał mu dodatkowego uroku. Nie miał on na sobie okularów, dzięki czemu mogłam dostrzec jego błyszczące, brązowe oczy. Ubrany był w jasne spodnie, biały podkoszulek oraz czarną bejsbolówkę. Mówiąc patrzył mi w oczy, co podobało mi się. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że skądś kojarzę zarówno Toma jak i Billa. Ich akcent nie był typowo amerykański co też nie dawało mi spokoju.
- No dobra, to skoro już się znacie to może spakujemy swe zacne zady do tego ślicznego cacka, które Bill zresztą niegdyś na którejś z imprez obiecał i pojedziemy w końcu do tego klubu się zabawić!- Zawołała Liza puszczając przy tym oczko blondynowi, na co ten zaśmiał się głośno- Mam ochotę się najebać...
- Lizz...błagam Cię- Powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
- No co? Dawno nie piłam...- Odpowiedziała z poważną miną, jednak za chwilę wybuchła śmiechem- Całe 48 godzin.
- Dobra wsiadajcie wszyscy- Zawołał Tom siadając na miejscu kierowcy. Obok niego siadła czerwonowłosa, a nasza trójka zasiadła na tyłach auta. Droga do klubu minęła nam znakomicie. Tom z Billem cały czas żartowali i starali się nas zabawiać.
 
 W klubie:


Byłam zaskoczona, kiedy weszliśmy do ogromnego, pełnego ludzi miejsca. W Polsce byłam kilka razy w klubach, jednak nigdy nie widziałam TAKIEJ ilości ludzi co dziś. Tam w podług tego co tutaj zastałam jest bardzo ubogo.
- To może zajmijmy sobie najpierw miejsca co?- Zaproponował Tom na co reszta mu przytaknęła. Zajęliśmy miejsca na piętrze z widokiem na parkiet.
- Na co macie ochotę?- Zapytał się nas Bill wstając z siedzeń.
- Ja chcę Long Island Iced Tea- Odpowiedziała Ria.
- Hmm...mi weź to co zawsze- Uśmiechnęła się szeroko Liza.
- Hmm...to co zawsze, czyli Mojito?- Szatynka pokiwała twierdząco głową.
- Tom nie pije...Ellie?
- Emm...przyznam, że niezbyt jestem obeznana- Powiedziałam trochę zawstydzona.
- Nie ma sprawy. Chodź ze mną to razem coś wybierzemy- Odpowiedział wesoło blondyn. Podałam swoją torebkę Elizabeth wstając.
- Za chwilę będziemy- Poinformował grupę Bill po czym nadstawił mi ramię. Złapałam go delikatnie i powoli skierowaliśmy się w stronę baru.- Więc Ellie...słyszałem, że jesteś z Polski- Podjął rozmowę chłopak.
- Taak. Przyjechałam do Lizy na wakacje- Odpowiedziałam głośno, starając się przekrzyczeć głośną muzykę- Ty raczej nie jesteś stąd prawda? Masz inny akcent.
- Masz rację. Ja i Tom pochodzimy z Niemiec- HA Wiedziałam!- Ale od dłuższego czasu mieszkamy w L.A. Brawo za spostrzegawczość- Pochwalił mnie chłopak.
- Taa...Czyli Ty i Tom jesteście braćmi?- Zadałam kolejne pytanie.
- Tak.
- Tom wygląda na starszego. Ile jest między wami lat różnicy? 2-3?
- 10 minut- Odpowiedział i się roześmiał głośno. Spojrzałam się na niego jak na idiotę. Serio są bliźniakami?!- Jesteśmy bliźniakami.
- Naprawdę? Nie widać za bardzo. Jesteście zupełnie inni- Stwierdziłam.
- Mamy różne style, jednak pod tym wszystkim widać, że mamy te same oczy, uśmiech, rysy twarzy- Zaczął wymieniać, a ja zaczęłam przetwarzać sobie w głowie obraz bliźniaków. Faktycznie gdyby ubrać oraz obciąć ich tak samo to mógłby być problem z rozróżnieniem ich, aczkolwiek Tom jest niższy od Billa.
- Prawdę mówiąc przez te okulary nie widziałam twoich oczu, a to po oczach wydaje mi się, że najbardziej można rozpoznać pokrewieństwo.
- Chyba masz rację. Teraz lepiej?- Zapytał się ściągając Ray Bany. Jako, że staliśmy akurat w lepszym świetle mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Zrobiłam mały krok do przodu i dokładnie spojrzałam się mu w oczy. Bill miał tak samo błyszczące, brązowe oczy jak i Tom. Nawet mieli identyczne spojrzenie.
- Hmm...teraz mogę w 100% potwierdzić, że jesteście bliźniakami- Roześmiałam się odsuwając się od blondyna.
- Jeśli tak mówisz to znaczy, że tak jest- Przytaknął mi chłopak.
Podeszliśmy akurat do lady za którym stał przystojny, opalony brunet. Na zamówienie czekała akurat jakaś blondyna, która wdzięczyła się do barmana. Facet podał drinki puszczając przy tym do niej oczko.
- Co dla Was będzie?
- Raz
Long Island Iced Tea, Mojito, Whisky z lodem, cola oraz...co chcesz Ellie?- Spojrzał się na mnie pytająco chłopak. Z menu wybrałam alkohol, którego nazwa spodobała mi się najbardziej.
- Poproszę Sex on the beach- Odpowiedziałam szybko przygryzając delikatnie dolną wargę oraz spoglądając niepewnie na blondyna.
- oraz Sex on the beach- Powtórzył Chłopak uśmiechając się zalotnie.
- Już się robi- Powiedział barman biorąc się za nasze zamówienie.
- Tak w ogóle to skąd znasz się z Liz?- Zapytał się mnie Bill opierając się o bar.
- Liza to moja ciocia- Powiedziałam na co chłopak się zdziwił
- To ile ty masz lat?
- 20- Odpowiedziałam uśmiechając się szeroko.
- Liz ma...
- 25- Odpowiedziałam za niego- Mój tata jest jej bratem.
- Ahaa! Dobra już rozumiem- Powiedział, a ja wybuchłam śmiechem na jego minę.
- Taak...a ty ile masz?- Zapytałam.
- We wrześniu będę mieć 23.
- Ria jest dziewczyną Toma prawda?
- Tak. Chodzą ze sobą już ze 2 lata- Odpowiedział
- Proszę. Wasze zamówienia- Pogawędkę przerwał nam barman podając nam nasze zamówienie. Wzięliśmy szklanki i spokojnym krokiem udaliśmy się do stolika.
- Masz chłopaka?- Niespodziewanie zapytał się mnie Bill.
- Niee, a ty masz dziewczynę?
- Nie- Odpowiedział blondyn pokazując rząd swoich prostych, białych zębów- Ciężko mi znaleźć odpowiednią dziewczynę. Nie mogę wyzbyć się uczucia, że laska będzie naprawdę mnie kochać, a nie moją kasę, czy tego kim jestem- Westchnął smutno chłopak. Spojrzałam się na niego zdziwiona. Nie rozumiałam tego co miał na myśli mówiąc "tego kim jestem". Kim on w takim razie jest?
- Bill...dlaczego powiedziałeś "Tego kim jestem"?- Chłopak spojrzał się na mnie lekko zdziwiony, zatrzymał się w połowie kroku na co ja zareagowałam tym samym.
- Nie wiesz kim jestem?
- Nie. Chociaż mam wrażenie, że Cię skądś znam- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Wiesz...biorąc pod uwagę, że mieszkasz w Polsce to zdaję sobie sprawę, że możesz mnie znać- Mruknął- Kojarzysz może zespół Tokio Hotel? Wiesz banda 4 dziwnych nastolatków. Gitarzysta-dred, casanova od siedmiu boleści, wokalista- wymalowany gej, basista- Długowłosy oraz perkusista- niemowa?
- Co? Noo kojarzę. Kiedyś jako nastolatka kochałam się w gitarzyście, jednak potem mi przeszło- Roześmiałam się na wspomnienie siebie jako wymalowanej na wzór wokalisty nastolatce, która miała całe ściany w plakatach Tokio Hotel, w głównej mierze w plakatach z gitarzystą, pościel z logiem zespołu i wiele innych gadżetów.  Pamiętam jaki wtedy był na nich szał. Jak każda dziewczyna chciała ich poznać. Faktycznie jak na tamten czas ideałem byli właśnie bliźniacy..nie pamiętam już jak się nazywali. Wraz z moją przyjaciółką ze szkoły śpiewałyśmy ich piosenki. Co prawda nie znałyśmy ich języka, ale to było nie ważne. Jakoś niemie...zaraz! Czy przypadkiem wokalista nie nazywał się właśnie BILL, a gitarzysta TOM? Czy to nie był NIEMIECKI zespół? Kojarząc te fakty z każdym nowym wspomnieniem robiłam coraz szersze oczy. Blondyn zrozumiał, że wiem kim on jest.
- Już wiesz kim jestem?- Zapytał się mnie spokojnie.
- Bill Kaulitz tak?- Spojrzałam się zszokowana.
- Taak- Mruknął cicho zakładając ponownie na nos okulary- Dobra...skoro wiesz kim jestem to...wolisz autograf czy zdjęcie?
- Co?- Spojrzałam się tym razem na niego niezrozumiale- Niczego od Ciebie nie chcę. Było minęło...fakt uwielbiałam Was, ale to było kilka lat wstecz. Teraz jestem dorosła i nie mam zamiaru robić z siebie idiotki- Powiedziałam uśmiechając się delikatnie.
- Naprawdę?- Zauważyłam po jego minie, że jest zdziwiony tym co powiedziałam- Źle Cię teraz oceniłem. Ja po prostu po tym wszystkim nie mogę się przyzwyczaić jeszcze, że nie każda dziewczyna musi dostawać orgazmu na mój widok. Wybacz- Powiedział szczerze na co ja parsknęłam śmiechem.
- Niee...nie musisz się obawiać, że Cię uprowadzę i zgwałcę.
- To dobrze. Kamień z serca- Odpowiedział Bill z wyraźną ulgą.
- No, ale skoro już Cię poznałam to może...dasz mi swój autograf?- Zapytałam się chłopaka niepewnie. Chciałam się z nim podroczyć trochę. Kiedy dotarły do niego moje słowa zrobił oczy jak pięciozłotówki. Śmiać mi się chciało, jednak udawałam, że mówię wszystko na poważnie.
- Co?!- Chłopak niemalże pisnął, a ja nie dałam rady już się powstrzymywać i ponownie wybuchłam śmiechem.
- Niee no żartowałam sobie z Ciebie! Chciałam zobaczyć tylko twoją reakcję.
- Ellie! Jesteś niemożliwa- Widać było, że mu ulżyło. Sam po chwili śmiał się głośno.
- Wiesz...niczym nie przypominasz mi tego "wymalowanego geja" z przed kilku lat- Powiedziałam całkiem poważnie- Strasznie się zmieniłeś. Tom zresztą też.
- Wiem, ale wydaje mi się, że na lepsze- Odpowiedział uśmiechając się delikatnie.
- Zdecydowanie. Chociaż nigdy nie uważałam, że wyglądałeś jak gej. Naprawdę!
- Dobrze wiedzieć- Powiedział blondyn puszczając mi oko- Wiesz Ellie fajnie jest poznać kogoś tak "normalnego" jak Ty.
- Dzięki...miło słyszeć- Powiedziałam rumieniąc się delikatnie. Całkiem miłe to uczucie słyszeć coś takiego od niegdyś swojego idola.
- Cóż...chyba będę musiał poinformować Toma o tym, że znasz prawdę...no i jeszcze o tym, że kiedyś się w nim kochałaś!- Powiedział wybuchając gromkim śmiechem.
- Niee proszę- Jęknęłam głośno. Serio wolałam, żeby nie wspominał nic Tomowi o tym małym fakcie. To było trochę upokarzające.
- Na pewno mu się to spodoba...Rii niekoniecznie, ale cóż- Noo tak zapomniałam przecież, że Tom chodzi z Rią. Sama po chwili zaczęłam się z siebie śmiać.
- Gdzie wy tyle czasu byliście?- Zawołała Liza kiedy doszliśmy do naszego miejsca.
- Liza zaczynała się już denerwować, że sama będzie musiała sobie przynieść picie!- Powiedziała rozbawiona czerwonowłosa. 
- Tom Ellie już zna prawdę!- Poinformował brata blondyn.
- Serio?- Zawołał Tom.
- I co najlepsze...- Zaczął Bill, a ja wiedziałam o co mu chodzi.
- Zamknij się!- Krzyknęłam czerwieniąc się. Chłopak uśmiechnął się szeroko, jednak zignorował moją komendę.
- Co najlepsze kiedyś zabójczo się w Tobie kochała!- Dokończył blondyn wybuchając śmiechem, a za nim Tom, który przez moment 
kokietował mnie spojrzeniem. Chciałam się zapaść pod ziemię.
- Idiota- Burknęłam w stronę Billa, a wszyscy się ze mnie śmiali. Wiedziałam, że zrobię z siebie dzisiejszego wieczoru idiotkę! Wiedziałam to po prostu! A wszystko to przez pana "wymalowanego geja".
- Doobra dajcie dziewczynie spokój- Powiedział dalej rozbawiony gitarzysta- Proponuję iść na parkiet się rozerwać, bo Ellie się nam zniechęci całkowicie i będzie klapa!
- Dobry pomysł- Powiedziała Ria- Chodź Bill ze mną zatańczyć!
- Ooo ja już chyba sobie upatrzyłam ofiarę- Zawołała Liza oblizując seksownie wargi. Poprawiła sukienkę i ruszyła w stronę parkietu na którym znajdowała się "ofiara".
- Hmm...fajnie wiedzieć, że mam przed sobą napaloną dziewczynę, która mnie wprost wielbi- Powiedział Tom puszczając do mnie oko.
- Ejj! Nie prawda. To było baardzo dawno. Byłam wtedy jeszcze beznadziejnie zakochaną w Was nastolatką, która szukała swojego wzorcu oraz ideału. Wzorcem był Bill, a ideałem...
- Byłem JA!- Dokończył za mnie chłopak z tym swoim pewnym siebie, cwaniackim uśmiechem.
- Nooo niby tak, ale to nie zmienia postaci rzeczy, że to było głupie dziecięce zauroczenie- Powiedziałam sama sobie w pewnym sensie zaprzeczając- Doobra nie ważne.
- No powiedzmy, że Ci wierzę- Odpowiedział uśmiechając się szeroko- Ale i tak wiem, że mnie dalej kochasz.
- Pff...prorok się znalazł- Mruknęłam krzyżując ręce na piersi- Ciekawe czy Ria byłaby zadowolona słysząc takie głupoty.
- Cóż...póki co to ona delektuje się tańcem z moim braciszkiem, a nie ze mną, więc...- Powiedział wzruszając ramionami.
- Doobra Kaulitz chodź w końcu potańczyć- Zaśmiałam się. Chłopak upił łyka coli ze szklanki i pociągnął mnie w stronę parkietu. Zapowiada się całkiem przyjemna i dłuuga zabawa.

 KONIEC ROZDZIAŁU 2.

Mam nadzieję, że podobał się Wam dzisiejszy odcinek. Myślę, że mogłam się postarać napisać go lepiej, jednak chyba nie jest tragicznie :D Dziękuję za komentarze w poprzednich rozdziale. Zapraszam również do komentarzy pod tym!
Do następnego rozdziału! ;*

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 1

Rozdział 1


 No dobra tak jak obiecałam pojawiam się znowu, aby opowiedzieć Ci moją historię. Mam dziś trochę wolnego czasu, więc może uda mi się opowiedzieć Ci najważniejsze szczegóły z pierwszego dnia mojego pobytu w L.A. Hmm...czyli zaczynamy od początku? No to słuchaj uważnie. Uwaga! Zaczynam...

10 czerwca 2012r.

- Jak Ci minął lot?- Zapytała się mnie skupiona na prowadzeniu auta Liza. Byłyśmy w drodze do jej domu, który z tego co wiem mieścił się w dzielnicy Silver Lake.
- Nawet dobrze. Spodziewałam się, że będzie gorzej, biorąc pod uwagę fakt, że nigdy nie leciałam samolotem- Odpowiedziałam krzywiąc się lekko na co szatynka zareagowała śmiechem.
- Dobra...doleciałaś cała i zdrowa, czyli mój kochany braciszek, a twój ojczulek mnie nie zabije. To już jest sukces! No to teraz zostaje kwestia tego jakie masz plany na spędzenie trzech miesięcy w słonecznej, zajebistej Kalifornii- Przerwałam wpatrywanie się w niesamowite widoki za oknem na rzecz zwrócenia uwagi na dziewczynę. Spojrzała się ona na mnie przelotnie z uśmiechem.
- Nie będę oryginalna...na pewno chciałabym zobaczyć Hollywood Walk of Fame, hmm...obowiązkowo Znak Hollywood. No jednym słowem wszystko- Powiedziałam po czym obie się roześmiałyśmy.
- Hmm...Zapomniałaś o czymś- Odezwała się Liz zatrzymując się na czerwonym świetle.
- O czym?- Spojrzałam się na nią pytająco. Czyżbym o czymś zapomniała? Niee...raczej nie.
- Zapomniałaś wspomnieć o wycieczkach po wszystkich najlepszych Klubach w L.A- Zaśmiała się wesoło szatynka skręcając w Wilshire Blvd.
- No tak! Zapomniałam, że twoją ulubioną atrakcją jest zwiedzanie klubów. Co tam zabytki, piękne krajobrazy. Klub najważniejszy- Dziewczyna nie skomentowała tego, lecz zauważyłam na jej twarzy oznaki rozbawienia. Zauważyłam też, że chce ona coś powiedzieć, jednak waha się nad tym- Dobra...gadaj co Ci chodzi po głowie?
- Nie no nic- Odpowiedziała przygryzając lekko dolną wargę.
- Lizz...
- No dobra...no bo mam pomysł na dzisiejszy wieczór- Odpowiedziała niepewnie, ale na jej twarzy błąkał się delikatny uśmiech. Domyśliłam się o co jej może chodzić, jednak pozwoliłam jej dokończyć- Wiesz...wiem, że średnio lubisz dyskoteki, ale pomyślałam, że może wybierzemy się wieczorem do Exchange LA. To całkiem niedaleko od domu. Byłam tam kilka razy ze znajomymi i wierz mi, że to świetne miejsce!- Powiedziała podekscytowana dziewczyna- To jak? Co ty na to? Rozumiem jeśli nie będziesz chcia...
- Noo dobra- Przerwałam jej. Tak jak Liz wspomniała wcześniej nie lubię takich miejsc. Obrzydzają mnie Ci wszyscy faceci, którzy szukają tylko okazji, aby pieprzyć się z nowo poznaną dziewczyną, spoceni ludzie, których ciała całe się lepią. Dym papierosowy i zapach alkoholu unoszący się wszędzie. Masakra! Zdecydowanie wolę domówki wśród przyjaciół, gdzie raczej wszystkich znam. Gdzie można na spokojnie pogadać bez potrzeby przekrzykiwania się. Zgodziłam się tylko i wyłącznie ze względu na Lizę, która z natury lubi flirtować z nieznajomymi mężczyznami. Odkąd pamiętam chodziła ona po takich miejscach. Mój tata zawsze sceptycznie podchodził do jej wypadów. Jako starszy brat troszczył się o nią i wolał, żeby jego "mała" siostrzyczka nie włóczyła się po klubach, jednak wiedział, że nie ma na to wpływu.
- Serio?! Jezu Ellie jak się cieszę! Myślałam, że będzie trudniej- Krzyknęła szczęśliwa szatynka.
- Ale zaznaczam na wstępie, że nie będę codziennie chodzić po klubach! 
- Ok.Nie ma sprawy. Ważne, że się zgodziłaś na dziś.
- Taaa- Mruknęłam.
-  Jeszcze chwila i będziemy na miejscu- Oznajmiła Liza, skręcając w boczną uliczkę. Kilka minut później podjechałyśmy pod wielki, śliczny dom. Budynek był wybudowany w stylu nowoczesnym. Frontowa ściana była wyłożona szarym kamieniem, natomiast reszta pomalowana była na biało. Podjazd był pokryty ciemno szarą kostką. Po jego bokach ułożone były klombiki z różnymi kolorowymi kwiatami oraz krzewami, wysypane korą. Trawa w odcieniu malachitowym była idealnie przystrzyżona. Całość wyglądała niesamowicie. Patrzyłam na ogród jak zaczarowana. Nie przejmując się szatynką wyszłam powoli z samochodu. Zrobiłam kilka niepewnych kroków w stronę mojego tymczasowego domu. Stanęłam na środku ogromnego chodnika i nie wiedziałam co mam dalej robić. Czułam się oszołomiona tym wszystkim. Z całej siły starałam się powstrzymywać łzy, które zaczęły napływać do kącika moich oczu.
- Podoba Ci się?- Dotarł do mnie zza pleców zadowolony głos Lizy. 
- Liz to jest takie...-Zaczęłam drżącym głosem. Nie potrafiłam opanować swoich emocji. Ten dom to czysty raj. W Polsce mieszkam z rodzicami i młodszą siostrą w bloku na Mokotowie. Mamy niezbyt duże, 3-pokojowe mieszkanie. Nie mogę narzekać, mam swój pokój, mały balkonik, jednak najgorzej jest kiedy zepsuje się winda...wejść po schodach z ciężkimi zakupami na 10 piętro to nie lada wyczyn- niesamowite.
- Wiem mi też się podoba. Ten dom i ogród to moja duma!
- Też tak myślę. Tylko powiedz mi jak ty zdobyłaś tyle forsy na to wszytko?- Odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam się na nią pytająco.
- Widzisz...pracowałam dniami i nocami, łapałam każdą możliwą fuchę, oszczędzałam na wszystkim...dosłownie! Brakującą sumę pożyczyłam od rodziców i od Łukasza. Wiesz...co jak co, ale brata to ja mam dobrego- Roześmiała się Liza- zawsze starał mi się pomóc. Wspiera mnie w każdym moim pomyśle. W wyjeździe do Stanów też mnie nie zawiódł. Twój ojciec ma wielkie serce.
- Taak...wiem to- Powiedziałam z dumą. 
- Noo nie powiem, było cholernie ciężko, jednak warto było. Mam nadzieję, że spodoba Ci się reszta i będziesz dobrze się tu czuła.
- Nie ma innej opcji- Odpowiedziałam.
- Dobra chodź weźmiemy twoje rzeczy i pokażę Ci resztę- Powiedziała dziewczyna otwierając bagażnik. Wzięłyśmy moje walizki i skierowałyśmy się do środka tego królestwa.
- Witaj w Moim...Naszym królestwie!- Zawołała szatynka kiedy tylko przekroczyłyśmy próg domu. 
- Zostaw tu walizki, bo najpierw chciałabym Cię troszkę oprowadzić...- Liz pokazywała mi każde pomieszczenie jakie się tu mieściło. Opowiadała mi o każdym pokoju z wielkim zapałem. Wnętrze domu urządzone było w stylu nowoczesnym.
Wszędzie panowała biel i czerń, jednak do każdego pomieszczenia przypisywany był jeszcze jeden kolor, który sprawiał, że całość nie była nudna. W salonie była to czerwień, w kuchni zieleń, w przedpokojach purpurowy, w łazienkach turkus, w sypialni Lizy granatowy, a u mnie lawendowy. 

- Noo to chyba tyle. W razie czego służę pomocą- Odezwała się dziewczyna rozkładając się wygodnie na czarnej, skórzanej kanapie w salonie. Spojrzała na wielki zegar wiszący nad telewizorem plazmowym- Jest dwadzieścia po 2-giej. Zaraz zamówię coś do jedzenia, bo nie chce mi się gotować.
- Rozleniwiłaś się w tych Stanach- Powiedziałam z przekąsem siadając obok niej na fotelu- Dzięki Tobie ja również jestem zdania, że Amerykanie używają samych gotowców, bo są za leniwi, aby zrobić co kol wiek samemu.
- Hmm...ale zauważ, że ja jestem Polką mieszkającą w Stanach- Powiedziała z udawaną powagą Liza- Doobra miałam Cię o czymś poinformować, ale mi przerwałaś i przez to uciekł mi wątek.
- Kurde tak młoda dziewczyna, a już ma alzheimera.
- Nieprawda! Po prostu...Już wiem co miałam powiedzieć!- Krzyknęła szatynka na co ja pokręciłam głową z dezaprobatą- A, więc...
- Nie zaczyna się zdania od 'a więc'- Jak ja się uwielbiam z nią droczyć.
- Fuck nie przerywaj mi! Mianowicie do klubu wychodzimy o 19:00, ale bądź gotowa gdzieś na 18:30, wiesz...wolę się nie spóźniać.
- Dobra to o 18:30 widzimy się na dole?- Zapytałam dla pewności na co szatynka przytaknęła twierdząco.
- To ja idę zamówić jedzenia, a ty jak chcesz to idź się odśwież i wgl. Wolisz pizzę czy jakieś chińskie żarcie?
- To zacznę się rozpakowywać. Hmm...zdecydowanie chińskie- Odpowiedziałam na co szatynka uśmiechnęła się radośnie. Wiedziałam, że Liz woli kuchnię chińską, a spytała się mnie tylko grzecznościowo co wolę, więc...czego bym nie odpowiedziała to i tak Chińszczyzna zostałaby nam przywieziona. Tsaa...
Spojrzałam ostatni raz na dziewczynę, która poszła do kuchni w celu zamówienia dla nas obiadu i poszłam na górę do swojego tymczasowego pokoju, aby ogarnąć się trochę. Rozpakowywanie tych wszystkich manatków zajęło mi jakieś pół godziny. Miałam jeszcze chwilę czasu na przebranie się w wygodniejsze rzeczy. 
 Założyłam na siebie jasną koszulę, krótkie jeansowe spodenki, a swoje długie blond włosy rozpuściłam luźno.  Zmyłam z siebie zbędny makijaż, ponieważ i tak wieczorem będę musiała się znowu umalować.


- Ellie! Jedzenie już jest- Chwilę potem z dołu dobiegł mnie donośny głos Lizy.

* 2 godziny później
 - Jezuu jak ja się tym najadłam- Jęknęłam żałośnie. Nie powiem...lubię chińską kuchnię nie tylko za dobre dania, ale również za to, że Azjaci nigdy nie żałują porcji, a dzięki temu za niewielką sumę można porządnie się najeść.
- A ja bym jeszcze coś zjadła. Mam ochotę na sajgonki. One są takie pyszne- Powiedziała rozmarzonym głosem Liz. Matko! Ona zawsze jest głodna, a zjada dwa razy większą porcję od mojej. Najlepsze jest to, że mimo tak dużego apetytu nigdy nie tyje. Widać ma geny Babci Ewy. Ona też nigdy nie miała tendencji do tycia. 
- Nie! Liza daj już spokój przecież dopiero co zjadłaś wielką porcję jedzenia. Ile można jeść?- Powiedziałam i roześmiałam się widząc na twarzy szatynki niezadowolenie. Wyglądała w tym momencie jak małe dziecko, które nie dostało upragnionej zabawki- Poza tym która jest już godzina?
- W pół do piątej- Odezwała się w dalszym ciągu niezadowolona dziewczyna.
- Kurde już tak późno? To muszę lecieć się ogarniać- Powiedziałam wyrzucając szybko pusty pojemnik do śmietnika.
- Tak, tak...spokojnie- Skomentowała mój pośpiech Liz.
- Ojj Liza przestań się już dąsać. Jutro zamówisz sobie te cholerne sajgonki- Zawołałam do niej udając się w stronę schodów.
- Fajnie...- Rzuciła obojętnie, następnie sama kierując się w stronę swojego pokoju. 
- Ojj czuję, że to będą dłuugie wakacje- Powiedziałam pod nosem chichocząc cicho. Weszłam do dużej sypialni, gdzie przez ten czas będę spać. Podeszłam do wielkiej, rozsuwanej szafy wnękowej w której były moje rzeczy i zaczęłam szukać kreacji, którą mogłabym założyć na dzisiejszy wypad do klubu. Przyznam, że nie wiedziałam w co się mam kierować. Czy pozostać przy spodniach i jakieś bluzce, czy może powinnam postawić dziś na ekstrawagancję i założyć sukienkę. Na ogół sukienki zakładałam na jakieś szczególne okazje. Na co dzień wolałam wygodniejsze ciuchy, ale pomyślałam, że tym razem zrobię wyjątek. Po krótkiej chwili namysłu sięgnęłam po jedną z moich ulubionych sukienek, a z dolnej półki zdjęłam najlepsze szpilki. Chwyciłam jeszcze z małego stolika swoją zieloną kosmetyczkę, w której miałam kosmetyki oraz przybory do mycia i poszłam do łazienki wziąć prysznic oraz wyszykować się do wyjścia. Po krótkim, orzeźwiającym prysznicu poczułam się o niebo lepiej. Swoje wilgotne ciało osuszyłam miękkim, puszystym ręcznikiem. Chwilę potem zabrałam się za ubieranie. Mokre włosy wysuszyłam suszarką, a na twarz nałożyłam delikatny makijaż. Gotowa wróciłam do sypialni, aby przejrzeć się w wielkim lustrze. Lustrowałam swoje ciało dokładnie. Uważałam, że śliczna, lekko rozkloszowana przy dole, miętowa sukienka na ramiączka idealnie komponuje się z tego samego koloru, wysokimi czółenkami. Całość dopełniły srebrne dodatki. Swoim długim, z natury falowanym, blond włosom pozwoliłam rozpłynąć się po ramionach oraz plecach. Zauważyłam, że i tak największą uwagę przyciągają moje lekko zielonkawe oczy, które podkreśliłam tylko czarną kredką do oczu oraz tuszem. Na policzki naniosłam trochę lekko różowego pudru, natomiast usta maznęłam beżowym błyszczykiem, który dodał im ładnego połysku. Spojrzałam na telefon, aby sprawdzić która godzina. Stwierdziłam, że do wyjścia mamy jeszcze 5 min, dlatego bez pośpiechu chwyciłam białą kopertówkę i spokojnym krokiem ruszyłam na dół w stronę przedpokoju z którego dochodziły mnie dosyć głośne odgłosy.
- Cholera!-  usłyszałam wściekły głos Lizy.
- Co jest?- Spytałam się dziewczyny, która przerzucała w szafce wszystkie obuwia.
- Nie wiem, które buty pasują do tej sukienki...poddaję się- Westchnęła ciężko dziewczyna i usiadła niechlujnie na podłodze. Twarz schowała w swoich dłoniach. Pomyślałam, że jakoś jej spróbuję pomóc, dlatego przyjrzałam się jej dokładnie. Miała ona na sobie obcisłą, lekko połyskującą, sięgającą do ud granatową sukienkę na rękaw 3/4. Wyglądała w niej niesamowicie. Dodatkowo usta pomalowane na krwistoczerwony kolor oraz oczy w stylu smoky eyes sprawiały, że wyglądała niezwykle zmysłowo. 
- Dobra...daj mi minutę- Powiedziałam i popędziłam ponownie w stronę sypialni.
- Minuta, dwie...co to za różnica- Odpowiedziała obojętnie szatynka. Z szafy wyciągnęłam parę lakierowanych, wysokich czarnych szpilek, które według mnie idealnie pasowały do jej świetnej kiecki. Z rozmiarem myślę, że też trafiłam.
- Proszę. Zobacz czy dobre- Powiedziałam podając buty zdziwionej dziewczynie. Ta posłusznie je przymierzyła- I jak?
- Idealne- W jej oku dostrzegłam iskierkę radości.
- No dobra to nie mazaj już się tylko chodź, bo impreza na nas czeka- Odparłam wesoło.
- Alee...
-  Nie ma żadnych "ale" bierz potrzebne rzeczy i idziemy.
- Dobrze, ale czekaj...muszę jeszcze zadzwonić- Powiedziała wyglądając przez okno z którego widać było ulicę- Chociaż nie! Już jest.
- Kto?- Spytałam się jej zdziwionym głosem. Nie mówiła nic o tym, że ktoś z nami ma iść.
- Ojj chodź. Zaraz was zapoznam. Będzie fajnie zobaczysz!- Zaśmiała się podekscytowana dziewczyna. Poleciała ona jeszcze do salonu po torebkę, a ja w tym czasie wyjrzałam przez okno, aby zobaczyć kto na nas czeka. W oddali ujrzałam sportowe białe auto. Wyglądało na cholernie drogie. Czyli mam do czynienia z kimś nieźle nadzianym. Faajnie...szykuje się ciekawa noc.

KONIEC ROZDZIAŁU 1.

 

Na dziś to tyle kochani! Dziękuję za wszystkie komentarze pod prologiem :D Jest mi niezwykle miło czytać wasze pochwały. Zapraszam do komentowania oraz czytania mojego opowiadania! 

Pozdrawiam Wszystkich! 

sobota, 13 grudnia 2014

Bohaterowie:


Witajcie kochani! Chciałabym was zapoznać z postaciami, pojawiającymi się w opowiadaniu. Żaden z bohaterów nie będzie idealny. No, bo w końcu nikt z nas jest doskonały. Nie będę się bardziej rozpisywać, pozwólcie, że zamiast tu paplać bez ładu i składu przejdę do rzeczy :D

Bohaterowie:











czwartek, 11 grudnia 2014

PROLOG

Wstępny rozdział dedykuje mojej kochanej Mamusi ♥
Liza Skarbie to dla ciebie ;*

P R O L O G

Wyobraź sobie, że masz możliwość wyjazdu do Stanów. 
Wyobraź sobie, że możesz zostać tam przez całe wakacje. 
Hmm...3 miesiące na spełnienie swoich marzeń.
Dla jednych ludzi może być to szmat czasu, a dla drugich niekoniecznie. 
Ja byłam pomiędzy nimi. Myślałam, że przez 3 miesiące mogę zrobić wiele, jednak w mojej głowie pojawiało się pytanie "co jeśli zabraknie mi na coś czasu?"
Cóż...życie to jedna wielka niewiadoma, więc nie byłam w stanie przewidzieć co się stanie podczas tego wyjazdu. Jedynie mogłam mieć nadzieję. Nadzieję na to, że te wakacje będą niezapomniane.
Moja historia jest całkiem zabawna. Mój wyjazd miał być niezobowiązujący. Takie jednorazowe przeżycie. Wynikło z tego zupełnie co innego. Moje cele w życiu zmieniły się. 
Wydaje mi się, że w końcu odnalazłam to czego szukałam. 
Czasami mam wrażenie, że to wszystko to tylko wytwór mojej wyobraźni, że to tylko urojenie, a jednak...to wszystko dzieje się naprawdę. Nie będę Ci teraz zdradzać wszystkiego. Umówmy się, że opowiem całą historię od początku do końca, ale nie za jednym przysiadem. Zanudziłabym Cię tym sposobem na śmierć. Będę opowiadała nową przygodę raz na jakiś czas. Musisz się przygotować na to, że nie wszystkie momenty będą wesołe. W końcu życie człowieka nie składa się z samych radosnych chwil. 
Nie jestem poetką, więc nie spodziewaj się niczego nadzwyczajnego i pięknego. Ot taka sobie historia zwykłej dziewczyny z Polski, która miała po prostu fuksa. Której poszczęściło się w życiu. Cóż...póki co to tyle. Muszę się z Tobą pożegnać. Mam nadzieję, że niedługo powrócimy do dalszej opowieści z mojego życia. Żegnaj!

*** 

Zapraszam Kochani do mojego nowego opowiadania! :)
Liczę na to, że zaciekawi Was historia bohaterki. Jak widzicie opisywana jest w dość nietypowy sposób. Wszelkie uwagi, pytania (może i pochwały xd) proszę zostawiajcie w komentarzu. Cóż...wydaje mi się, że to tyle na dziś.